Rozmowa z Konradem Czerniakiem

Konrad Czerniak należy do światowej czołówki pływaków. Ma na swoim koncie m.in. złoto i srebro ME oraz srebro MŚ. Na miesiąc przed Mistrzostwami Świata w Kazaniu zapytaliśmy go m.in. o to, co robi w wolnych chwilach i jakie ma plany na przyszłość?

Jak to jest, kiedy wszędzie piszą: „największa nadzieja polskiego pływania”, „polska szansa na medal w Rio”? To dodaje skrzydeł czy może przeciwnie – czuje się wtedy presję, która w jakimś stopniu paraliżuje?

Staram się nie czytać informacji, artykułów na mój temat, tego, co piszą o mnie przed zawodami czy też po nich. Wydaje mi się, że dużą rolę w podejściu do tego typu kwestii odgrywa doświadczenie zawodnika. Dawniej takie opinie faktycznie w jakimś stopniu paraliżowały, dziś działają raczej pozytywnie, mobilizująco.

W jednym z wywiadów powiedziałeś, że odkąd Twoja przygoda z pływaniem zaczęła się na poważnie chodzisz spać o godzinie 22 i dbasz o swój jadłospis. Ale w tym wszystkim jest chyba czas na odrobinę szaleństwa. Co wtedy robisz?

(śmiech) Cóż, jako sportowiec faktycznie pilnuję tego, co jem, dbam o regenerację organizmu i wypoczynek, staram się chodzić wcześniej spać. Ale 22 nie jest jakąś bardzo sztywną granicą.

W wolnych chwilach robię rzeczy, które sprawiają mi przyjemność, pozwalają zapomnieć o pływaniu, treningach, odciąć się od tego, czym żyję przez większość czasu. Takie coś jest bardzo potrzebne, zwłaszcza gdy – tak jak ostatnio – przez kilka tygodni jest się na wyjazdach i czas spędza się trenując, startując, latając.

Co w takim razie pozwala Ci się odciąć?

Filmy, muzyka, konsola, rozmowa z przyjaciółmi, wyjazdy w nieznane mi dotąd miejsca. Ostatnio grałem też w golfa. Aktywności te nie gwarantują może adrenaliny, ale z pewnością pozwalają się zrelaksować i wyciszyć.

czerniak konrad

Co w byciu sportowcem jest dla Ciebie najtrudniejsze?

Już szósty rok jestem poza krajem, w Madrycie. Do domu przylatuję tylko od czasu do czasu na weekend. W efekcie omijają mnie ważne wydarzenia w życiu mojej rodziny i przyjaciół. Ostatnio np. nie mogłem być na dwóch weselach. Znajomi wybierają się na koncerty, imprezy, wyjazdy, ja w tym czasie jestem na zawodach lub treningach.

Ale nie narzekam. Po coś przecież wyjechałem do Hiszpanii. Wiem, że to dla mnie ogromna szansa.

Jesteś chyba najlepszym przykładem na to, że ciężką pracą można zdobyć wszystko, o czym się marzy. Bo Twoje początki dalekie były od historii cudownego dziecka…

Faktycznie, długo musiałem czekać na pierwszy sukces. Jako junior pływałem w finałach A, potem B, potem byłem rezerwowym, znowu wróciłem do A. Ale byłem wytrwały. Wiedziałem, że jeśli będę ciężko pracował, szedł własną drogą, to na pewno przyniesie to efekty.

Zaraz po maturze wyjechałeś do Hiszpanii. To chyba nie była łatwa decyzja. Co Cię ostatecznie przekonało?

Chyba rozmowa z moim obecnym trenerem po startach w 2009 roku w Ostrowcu. Już parę miesięcy wcześniej wiedziałem, że w Hiszpanii ma powstać grupa pływacka, ale nie sądziłem, że będę jej częścią. Oczywiście, informacja ta podziałała motywująco – pracowałem jeszcze ciężej i starałem się zaprezentować z jak najlepszej strony. Udało się: Bartosz Kizierowski zaproponował mi wyjazd do Hiszpanii i treningi na Uniwersytecie Camilo Jose Celi.

Nie była to łatwa decyzja. Wyjeżdżałem z małego miasta, nie znałem języka, zostawiałem tutaj rodzinę. Ale po rozmowach z rodzicami i siostrą postanowiłem spróbować.

konrad czerniak

Co decyduje o tym, że Twoja współpraca z trenerem Kizierowskim tak dobrze się układa i przynosi takie znakomite efekty?

Obaj mamy swoje cele, doskonale wiemy, co chcemy osiągnąć. Bartek nauczył mnie, jak być profesjonalistą. Poza tym po tylu latach znamy się naprawdę dobrze. Podczas treningów, zawodów potrafi wyłapać detale, których ja nie dostrzegam, a które niejednokrotnie odgrywają kluczowe znaczenie.

Kocham pływanie, bo…

Bo daje mi poczucie swobody i szczęście.

Posmakowałeś już zainteresowania ze strony mediów. Telewizja śniadaniowa, wywiady, zaproszenia na imprezy. Co sława zmienia w życiu sportowca?

O sławie nie ma tutaj mowy. Wywiady są jedynie po zawodach. Ale o nich trzeba szybko zapomnieć i skupić się na treningach i kolejnych startach. Oczywiście, to bardzo miłe, gdy jest się dostrzeganym, kiedy widzi się emocje na twarzach fanów pływania, kiedy podczas spotkań z dziećmi słucha się, jak przeżywały start.

W mediach piszą o Tobie: ułożony, kulturalny, inteligentny. A co Ty uważasz za swoją największą zaletę?

Chyba charyzmę. Zawsze wiedziałem, czego chcę, starałem się nie zwracać uwagi na to, co mówią inni i podążać własną drogą.

A wadę?

Chyba lenistwo w pracach domowych, takich jak sprzątanie, odkurzanie, prasowanie. Muszę przyznać, że często znajduję inne „ważniejsze” zajęcia.

Za kilka tygodni MŚ w Kazaniu. Kwalifikacje wywalczyłeś już w Hiszpanii, ale i tak stawiłeś się na MP w Szczecinie.

Tak, to był zaplanowany start. Chciałem pokazać się w Polsce, pościgać się, sprawdzić formę.

Do Rosji jedziesz jako jeden z faworytów. Jaki masz plan?

Plan jest prosty: wrócić ze złotym medalem. Brakuje mi złota z Mistrzostw Świata, ten medal cały czas chodzi mi po głowie. W Kazaniu chcę popłynąć swoje, poprawić życiówkę i osiągnąć kolejny cel.

konrad czerniak

W jakim stroju wystartujesz?

Myślę, że w Carbon Flex marki Arena. To mój ulubiony model. Zdobyłem w nim złoto Mistrzostw Europy.

Masz na swoim koncie srebro MŚ w Szanghaju, złoto i srebro z Berlina, medale ME w Szczecinie. Co teraz? Jakie plany na przyszłość?

Najważniejszą imprezą przyszłego roku będą Igrzyska Olimpijskie w Rio. Po drodze być może wezmę też udział w ME na krótkim i długim basenie. Ale nie ustaliliśmy jeszcze z trenerem ostatecznego planu na 2016 rok.

Jesteś ambasadorem Sportowej Akademii Veoli. Zostałeś mentorem dla młodych sportowców. Jakiej rady byś im udzielił?

Żeby robili swoje i bez względu na to, co mówią inni, dążyli do swoich celów. Po prostu, aby mieli swoje marzenia i czerpali przyjemność z ich realizacji.

Dziękuję i życzę powodzenia podczas startów w Rosji.

Zdjęcia: LaPresse_ Gian Mattia D’Alberto