Złota medalistka Mistrzostw Europy na basenie krótkim, brązowa medalistka Mistrzostw Świata w Stambule, wielokrotna mistrzyni Polski. Rozmawiamy z Olą Urbańczyk-Olejarczyk.

W pływaniu zakochała się od pierwszego wejrzenia i – jak mówi – związek ten przynosi jej mnóstwo wrażeń i niezapomnianych chwil. Nam opowiedziała, co lubi robić w wolnym czasie i jaki strój dostępnej w naszych sklepach marki Arena zakłada na pływalnię najchętniej.

Pływanie to była miłość od pierwszego wejrzenia?

Tak, chyba można tak powiedzieć. Rodzice nigdy nie zmuszali mnie do pływania, nie podjęli tej decyzji za mnie, choć – biorąc pod uwagę to, co czasem opowiadają koledzy z pływalni – wiem, że i takie historie się zdarzają. Ja po prostu kochałam pływać, a rodzice, widząc moją pasję, zapisali mnie do klasy pływackiej.

A co było przed klasą pływacką? Jak wyglądała nauka pływania? Jezioro, koło i motylki, czuwający nad bezpieczeństwem tata?

Aleksandra Urbańczyk

Tak, klasyka. Faktycznie, kiedy byłam mała, często jeździliśmy nad jezioro czy nad morze. Z tych czasów mam całe mnóstwo zdjęć w kole, motylkach, więc niewątpliwie i one przysłużyły się sprawie. Kochałam wodę, dobrze sobie w niej radziłam i trudno było mnie z niej wyciągnąć. Sama też ćwiczyłam: nurkowanie, strzałkę. Kiedy więc poszłam do klasy pływackiej, faktycznie coś już umiałam.

Kiedy zdałaś sobie sprawę, że pływanie to może być pomysł na życie, nie tylko pasja na wolną chwilę?

Wtedy kiedy pojawiły się pierwsze poważne sukcesy. Myślę, że momentem przełomowym był złoty medal na Mistrzostwach Europy w Wiedniu. Miałam wtedy 17 lat i pomyślałam, że chciałabym związać z pływaniem moją przyszłość. Oczywiście do pływania zawsze podchodziłam bardzo poważnie. Kiedy byłam młodsza z MP przywoziłam sporo medali. Ale wtedy traktowałam to bardziej jako zabawę, przygodę, pasję. Człowiek przykładał się do treningów, bo kochał to, co robił, lubił rywalizację, a zwykłe papierowe dyplomy i medale niesamowicie go motywowały.

Kocham pływanie, bo…

Bo jest piękne. Bo wyrabia charakter. Oczywiście, to ciężki sport, wymaga dyscypliny, samozaparcia. Czasem pojawia się zmęczenie, ból, złość. Ale równocześnie wiele daje. To na pływalni i zgrupowaniach poznałam większość moich przyjaciół. To dzięki pływaniu mam mnóstwo wyjątkowych wspomnień. Zdarzało się, że było naprawdę ciężko, wstawało się dzień w dzień o 5, żeby o 6 być już na pływalni i wskoczyć do zimnej wody, ale potem przychodziły chwile, które wszystko rekompensowały, nagradzały wszystkie ewentualne niedogodności i porażki. I to właśnie te chwile się pamięta.

Zawodowe uprawianie sportu zawsze wiąże się z jakimiś wyrzeczeniami. Co dla Ciebie jest najtrudniejsze?

Ja nigdy nie uważałam, że pływanie jest dla mnie jakimś wyrzeczeniem, nigdy nie bolało mnie to, ze w piątek czy sobotę nie mogę wyjść ze znajomymi na imprezę. To po prostu od zawsze była moja droga, mój styl życia.

Oczywiście, są pewne trudności: wyjazdy, ciągłe życie na walizkach, zawody, zgrupowania, dużo czasu poza domem. Ja jestem osobą rodzinną, więc dla mnie jest to tym bardziej ciężkie. Ale pływanie dużo więcej mi dało niż zabrało, więc absolutnie nie narzekam.

Aleksandra Urbańczyk

Twój trener jest też Twoim mężem. Czy to sprawia, że wyjazdy są łatwiejsze? Bo zawodowo to rozwiązanie chyba dość nietypowe.

Myślę, że wiele osób nie zdecydowałoby się na taki układ, ale w naszym przypadku się on sprawdza. Wyjeżdżamy razem na większość zawodów i zgrupowań, więc nie ma tej rozłąki. Niewątpliwie to są specyficzne relacje, ale przecież zdarza się, że ojciec trenuje syna czy córkę. Trzeba po prostu ustalić pewne zasady. Ważne, aby ufać trenerowi i mieć przekonanie, że chce dla nas jak najlepiej. I by pamiętać, że na treningu jesteśmy zawodnikiem i trenerem, nie mężem i żoną.

Jakie to uczucie, kiedy staje się na najwyższym stopniu podium?

Chwili, w której słyszy się Mazurka i ma się świadomość, że grają go właśnie dla nas, bo wykonaliśmy dobrą robotę, nie zapomina się do końca życia. Życzę tego każdemu sportowcowi. W tej jednej chwili cały ból związany z kontuzjami, wielogodzinnymi treningami, długim czasem rozłąki przestaje mieć znaczenie.

A masz jakiś talizman, coś, co zawsze zabierasz na zawody?

Nie, nigdy nie miałam żadnych wisiorków czy pluszaków.

A co lubisz robić w wolnym czasie?

Lubię poeksperymentować w kuchni. Nie mieszkam już z rodzicami, więc to nowe zajęcie zostało nieco wymuszone przez okoliczności. Ale bardzo je polubiłam. W wolnej chwili chodzimy też z mężem do kina, restauracji, kawiarni. Kiedy tylko mogę, staram się również spotkać z przyjaciółmi. Zazwyczaj nie mam dla nich zbyt wiele czasu, ale gdy tylko jestem w Łodzi, staram się wszystko nadrobić.

Razem z mężem prowadzisz w Łodzi szkółkę pływacką. Nie masz dość pływalni?

Szkółka to dla mnie pomysł na przyszłość, gdy mój czas jako sportowca dobiegnie końca. Kocham pływanie, basen i chciałabym, by ta moja pasja przez całe życie mogła iść w parze ze ścieżką zawodową. Chciałabym móc przekazywać moją wiedzę i umiejętności innym.

Na chwilą obecną w szkółce prowadzę jedną grupę, bo na więcej nie mam niestety czasu. Ale staram się w niej bywać regularnie. To szkółka bardziej rekreacyjna, ale kiedy tylko widzimy, że ktoś ma talent staramy się kierować go do odpowiedniego klubu.

Jutro startują Mistrzostwa Polski. Jaki masz cel?

Fajnie byłoby wywalczyć kwalifikację na Mistrzostwa Świata. Na pewno nie będzie łatwo, zwłaszcza że na mojej drodze treningowej przeszkód nie brakowało. Ciągle męczyły mnie jakieś choroby i nie mogłam w 100% wykorzystać swojego potencjału i możliwości. Ale teraz jestem zdrowa, nie mam kontuzji i mam nadzieję, że będzie dobrze.

Jeśli nie zakwalifikuję się na MŚ, to może uda się wywalczyć czas potrzebny na Uniwersjadę.  A jeśli i to się nie powiedzie, trzeba będzie wyciągnąć wnioski, żeby za rok było dobrze.

Jestem już doświadczoną zawodniczką i wiem, że po porażkach nie można się łamać. Każde niepowodzenie czegoś uczy, a zatem zawsze przynosi też coś dobrego. Staram się o tym pamiętać.

A jakie trofeum chciałabyś postawić w domu na półce?

Jestem realistką. Fajnie byłoby usłyszeć jeszcze raz Mazurka Dąbrowskiego na Mistrzostwach Europy. Ale wiadomo, że certyfikat uczestnictwa w Igrzyskach Olimpijskich byłby nie mniejszą przyjemnością. To byłoby takie dopełnienie mojej sportowej kariery.

W których strojach Areny lubisz pływać najbardziej?

Carbon Flex. Choć ostatnio próbowałam Carbon Air i muszę przyznać, że jest niezwykle lekki, delikatny i zapewnia wyjątkowy komfort. Więc gdy ktoś pyta się mnie o opinię, gorąco polecam tę serię. Na te mistrzostwa poprosiłam więc o większą ilość strojów Air.

Co poradziłabyś młodym ludziom, którzy chcą pływać zawodowo?

Żeby wierzyli w siebie i nie zrażali się przy pierwszych porażkach, bo one są wpisane w karierę sportowca. By cieszyli się sportem i każdym, nawet najmniejszym zwycięstwem. Oczywiście trzeba pamiętać, że sukcesy nie przychodzą same z siebie, ale są efektem ciężkiej pracy. Najważniejsze jednak to kochać to, co się robi i czerpać z tego prawdziwą przyjemność.

Serdecznie dziękujemy za rozmowę.

Zdjęcia 1 i 2 ( kolekcja prywatna Aleksandry Urbańczyk-Olejarczyk), zdjęcie 3 ( foto: Alicja Woźniacka).